Widzimisie – włoska kuchnia w sercu dawnego wybiegu dla niedźwiedzi
Widzimisie to połączenie włoskiej pizzy, klimatu parku w Bytomiu i niezwykłej historii dawnego wybiegu dla niedźwiedzi. Dziś jest to pizzeria i przestrzeń spotkań, która tchnęła w tę okolicę nowe życie. W wywiadzie rozmawiamy o kulisach powstania tego miejsca, zachowaniu ducha dawnych czasów i pasji, która łączy włoskie smaki z lokalnym charakterem.

Widzimisie – przemyślany koncept
Widzimisie – to Wasze widzimisię czy jednak mocno przemyślany koncept?
Alina Gacek (właścicielka): To bardzo przemyślany koncept i nazwa, która ma dla nas trzy znaczenia:
- Widzimisie, bo widzimy się. Chcemy spotykać się z Wami, a Wy możecie spotykać się ze sobą w tej przestrzeni.
- Widzimisie, bo historia tego miejsca jest wyjątkowa. Tu, gdzie dziś znajduje się nasza pizzeria i miejsce spotkań, jeszcze do końca lat 60. mieścił się wybieg dla niedźwiedzi.
- Widzimisie, bo to trochę szalony pomysł. To moja wizja, by do Bytomia przenieść kawałek Włoch – i właśnie dlatego cały koncept jest od początku do końca spójny i włoski.
Pewnie sporo osób wie, ale może niektórzy nie wiedzą – opowiedzcie coś o tym miejscu i do czego nawiązuje nazwa?
AG: Odpowiedź na to pytanie zawiera się w tym, co już powiedziałam – historia wybiegu dla niedźwiedzi i idea spotkań są fundamentem Widzimisie.
Czy to urokliwe miejsce od początku Was kręciło i było tą przestrzenią, którą chciałyście zagospodarować?
AG: Mieszkam w tej okolicy od wielu lat i spacerując po parku często myślałam, że ten potencjał jest kompletnie niewykorzystany. Podróżując po Europie, widziałam, że w innych miastach takie miejsca tętnią życiem – można usiąść, wziąć kawę na wynos, spotkać się spontanicznie. W Bytomiu brakowało mi takiej przestrzeni, więc postanowiłam wypełnić tę lukę.
Sam koncept od początku był spójny – chciałam, aby to, co powstanie, miało restauracyjny poziom jakości, a nie kojarzyło się z fast foodem w parku. Wyzwanie polegało na tym, że mamy naprawdę niewielki metraż, więc trzeba było dobrze przemyśleć, jak w tak małej przestrzeni stworzyć coś wyjątkowego. Dziś jesteśmy po prostu dobrą restauracją w parku – miejscem, w którym można zjeść pizzę, wypić kawę i spróbować lodów w jakości, do której sami chcemy wracać.


Widzimisie – z szacunkiem do historii
Jakie były największe wyzwania przy adaptacji obiektu?
AG: Największym wyzwaniem był zły stan techniczny całego terenu – nie tyle samych budynków, bo betonowe konstrukcje były zaskakująco dobrze zachowane – ale cała infrastruktura zewnętrzna wymagała ogromu pracy i inwestycji.
Musieliśmy też zmierzyć się z usunięciem pofalowanej konstrukcji na głównej ścianie, gdzie dziś znajduje się neon Widzimisie – to była naprawdę trudna i kosztowna operacja. Dodatkowym utrudnieniem był fakt, że cały projekt nadzorował konserwator zabytków. Park i obiekt są pod ochroną, więc musieliśmy uzyskać szereg pozwoleń i zgód, zanim w ogóle mogliśmy zacząć działać.
Zachowaliśmy oryginalne budki – w jednej dziś działa kawiarnia, w drugiej pizzeria – i bardzo zależało mi, aby to miejsce wciąż miało ducha dawnych czasów. Ogromnie cieszę się, że udało się również odtworzyć i zachować kształt oczka wodnego, które znajduje się w centrum przestrzeni. Jest ono w całości wyłożone mozaiką z kafelek – część z nich, te niebieskie, to autentyczne kafelki, które zastaliśmy na miejscu i które udało się ocalić.
Odtwarzaliśmy charakter tego miejsca z ogromnym szacunkiem, inspirując się archiwalnymi czarno-białymi zdjęciami i wspomnieniami mieszkańców. Chciałam, żeby powstał lokal gastronomiczny, który tchnie w tę przestrzeń nowe życie, a jednocześnie będzie hołdem dla historii parku.
Miejsce spotkań
Od jakiegoś czasu bardzo dużo u Was wydarzeń – to jest ten kierunek, w którym czujecie się najlepiej?
AG: Tak! Bardzo zależy mi na tym, aby Widzimisie było nie tylko miejscem, gdzie można dobrze zjeść, ale też sposobem na spędzanie czasu i budowanie społeczności. Podawanie dobrego jedzenia to dla mnie absolutny priorytet, ale czuję, że dziś to czasem za mało.
Dlatego chcę angażować lokalnych artystów i wspaniałych ludzi z Bytomia we wspólne działania. To miasto jest pełne osób, którym się chce – które chcą zmieniać jego historię, kształt i wizerunek na zewnątrz. Widzimisie jest dla mnie przestrzenią, w której mogę te osoby zrzeszać, łączyć i dawać im miejsce do pokazania tego, co robią najlepiej.
Sporo u Was „spraw kobiecych”. Czy to zamierzony kierunek?
AG: Tak, w tym sezonie rzeczywiście było u nas sporo kobiecych tematów. Przed każdym sezonem zastanawiam się, w jakim kierunku pójdziemy, i tegoroczny był po prostu sezonem Widzimisie Kobiet. Były rozmowy o byciu mamą, o kobiecości – to temat mi bliski.
Ale nie kierujemy naszej oferty wyłącznie do kobiet. Choć statystyki pokazują, że to właśnie kobiety najczęściej aranżują wyjścia do restauracji, dla mnie najważniejsze jest, by każdy – i kobiety, i mężczyźni – czuli się u nas dobrze.
Widzimy się po włosku
Menu macie iście włoskie – skąd ta miłość do Włoch?
AG: Nasze menu jest typowo włoskie, bo produkujemy pizzę na miejscu i chcieliśmy, aby wszystko było spójne i takie, jak lubimy najbardziej – po włosku.
Miłość do Włoch przyszła z podróży – to kraj, do którego często wracamy, bo jest tak naprawdę rzut kamieniem od nas. Włochy kojarzą mi się z dobrym jedzeniem, słońcem, uśmiechniętymi ludźmi i spokojem – i taki klimat chcieliśmy przenieść do Bytomia.
Jeśli chodzi o menu, oczywiście słuchamy naszych gości i od czasu do czasu mogą pojawić się drobne nowości, ale trzonem i sercem Widzimisie zawsze będą włoskie smaki.
Natomiast nasze pop-upy to przestrzeń na eksperymenty i nowe smaki. Nie zawsze jest po włosku – mieliśmy już kuchnię meksykańską, steki czy burgery. Dlatego warto nas śledzić w mediach społecznościowych, bo tam ogłaszamy wszystkie dodatkowe wydarzenia i kulinarne niespodzianki.
Wasza działalność zależy od pogody – jak to działa w praktyce?
AG: Największym wyzwaniem naszego biznesu jest to, że jesteśmy bardzo zależni od pogody – to potrafi utrudnić planowanie. Z drugiej strony właśnie to sprawia, że w słoneczne dni Widzimisie tętni życiem.
Codziennie w mediach społecznościowych informuję, w jakich godzinach pracujemy, i reaguję na bieżąco na prognozy pogody. Staramy się być otwarci w weekendy nawet wtedy, gdy pada, ale jeśli prognozy są naprawdę złe, zdarza się, że zostajemy zamknięci.
Zimą działamy w trybie dowozowym, a do tego zmieniamy nasze menu – wprowadzamy włoską pizzę frita, czyli smażoną pizzę, idealną na zimowe dni. Można jej spróbować podczas wyjątkowych zimowych pop-upów.
Już teraz zapraszam też na jarmark świąteczny, który odbędzie się w ostatni weekend listopada – tam również będzie można spróbować pizzy frity i poczuć trochę włoskiego klimatu w samym środku bytomskiego parku.
Widzimy się w przyszłości
Czego jeszcze nie próbowaliście, a chcielibyście?
AG: Szczerze mówiąc – jeśli coś chcemy zrobić, po prostu to robimy. Mam to szczęście, że u mnie od pomysłu do realizacji droga jest bardzo krótka – czasem może aż za krótka! (śmiech) Pomysły rodzą się naturalnie, często w rozmowach z naszymi gośćmi, którzy są dla mnie ogromną inspiracją.
Jeśli mam jakieś marzenie na przyszłość, to byłaby nim organizacja bardzo uroczystej, eleganckiej kolacji – z obrusami, piękną zastawą i pełnym wykorzystaniem klimatu tej przestrzeni.
Czego Wam życzyć?
AG: Latem – pięknej, słonecznej pogody, żeby park tętnił życiem i żebyście mogli spędzać tu jak najwięcej czasu. A zimą – wielu zamówień i gości, którzy będą chcieli cieszyć się naszą pizzą w domowym zaciszu.
Bardzo dziękuję za rozmowę i odwiedziny – było mi ogromnie miło gościć Cię w naszej przestrzeni. Zapraszam wszystkich, którzy jeszcze nie zdążyli do nas zajrzeć – sezon letni trwa do końca października. Widzimy się w parku!
Do zobaczenia i dziękuję za rozmowę.
Zdjęcia: Witold Bulak i autor.








